sobota, 25 maja 2013

Puerto de la Cruz

Wycieczka na Wyspy Kanaryjskie zakończona, dlatego też czas na podsumowanie. Zobaczyliśmy tak wiele i tak wiele mam do pokazania, że wpis rozbiję na mniejsze notki.
Na początek słów kilka na temat celu naszej wyprawy, czyli Teneryfy. Teneryfa to największa z Wysp Kanaryjskich, leżąca w tzw ich części zachodniej. Jej stolica, Santa Cruz de Tenerife, jest zarazem stolicą całej autonomii (na zmianę z głównym miastem Gran Canarii, czyli Las Palmas de Gran Canaria).

Sama wyspa dzieli się umownie na dwie części - północną i południową. Pierwsza, ze stolicą, jest bardziej pochmurna i o klimacie kapryśnym, południe zaś to synonim turystyki, gigantycznych kurortów (w tym najbardziej znany Los Cristianos) i wiecznego lata (temperatura na Kanarach praktycznie przez cały rok utrzymuje się na podobnym poziomie około dwudziestu stopni). Odwiedzając Teneryfę stosunkowo łatwo (najłatwiej promem) zaliczyć także wycieczkę na pobliskie, pomniejsze wyspy strony zachodniej, czyli La Gomerę, El Hierro i La Palmę.
Z Sevilli na Teneryfę dolecieć łatwo, najbardziej oczywisty wybór to Ryanair oraz Vueling. Pierwszy tańszy, ale ląduje na południu, drugi droższy, za to o niebo lepszy i leci także na północ, na którą to właśnie się wybraliśmy.
Puerto de la Cruz jest oddalone od stolicy wyspy, Santa Cruz de Tenerife, o jakieś pół godzinki. Bilet z lotniska w, jak na hiszpański transport, rozsądnej cenie 4,5 euro (jeśli będziecie poruszać się po wyspie autobusem warto wykupić karnety, za 15 bądź 25 euro, w ramach których każdy przejazd będzie kosztował Was mniej). Najlepszym rozwiązaniem jest oczywiście posiadanie na wyspie samochodu. My dysponowaliśmy takowym dzięki uprzejmości naszego gospodarza i tylko dzięki temu zobaczyliśmy praktycznie wszystko co się dało zarówno na Teneryfie, jak i la Gomerze, w trochę ponad tydzień.
Puerto de la Cruz, czyli miejsce naszego stałego pobytu, uznawane jest za miasto z najlepszą pogodą na północy wyspy. Jeśli jednak na coś należy się przygotować jadąc na Teneryfę (a przynajmniej na północ) to właśnie fakt, że wszelkie prognozy pogody nie mają tutaj zastosowania. Klimat zmienia się tam na przestrzeni bardzo niewielu kilometrów, dlatego bardzo możliwe, że wyruszając z zachmurzonego Puerto, po chwili można się znaleźć w zalanym słońcem, na przykład, Garachico.
W kwestii zwiedzania cała Teneryfa, i w ogóle Wyspy Kanaryjskie, mają do zaoferowania przede wszystkim krajobrazy. Najwcześniejsze zabytki sięgają tu kolonizacji hiszpańskiej i, szczególnie dla osób niezaznajomionych z architekturą Nowego Świata, mogą być jej przyjemną namiastką.
W Puerto do zwiedzania jest niewiele. Słynie ono jednak z ogromnego parku rozrywki, Loro Parque, do którego zjeżdżają tłumnie turyści z południa. Jak sama nazwa wskazuje, główną atrakcją są papugi. Oprócz nich podziwiać można także show z orkami, delfinami i całą rzeszą innych zwierząt. Na naszą studencką kieszeń była to rozrywka odrobinę zbyt ekstrawagancka, bo kosztująca aż 33 euro od dorosłego widza. Dla leniwych, poza parkiem, w Puerto można cieszyć się tradycyjnie czarnymi plażami oraz kompleksem basenów wybudowanym w centrum, nad samym morzem, dla mieszkańców (wstęp płatny).


Nieopodal stoi biała, XIX-wieczna, Ermita de San Telmo. 
Ermita de San Telmo
fontanna na Plaza del Charco
Punktem centralnym miasta jest Plaza del Charco, czyli dokładnie "Plac Kałuży". Wchodząc nocą od Placu wgłąb miasteczka trafia się na ulicę klubową, choć w Puerto trzeba ją raczej mianować barową. Warto wpaść do Limbo, czyli trochę alternatywnego, zaadaptowanego na klubo-bar domu z czasów kolonialnych. Muzyka na żywo średnia (przynajmniej podczas naszej wizyty) ale otoczenie warte nawiedzenia!
P.S. tania, dobra tequila! ;)
Pozostałości fortyfikacji rozciągają wzdłuż całego wybrzeża, których najbardziej rozpoznawalną częścią jest Castillo de San Felipe.

Casa de la Aduana, czyli Urząd Celny z XVII wieku, położony za Plaza del Charco, idąc wzdłuż wybrzeża, mieści obecnie informację turystyczną oraz muzeum sztuki współczesnej
Nieopodal znajduje się jeden z najbardziej znanych kościołów miasteczka, zbudowana w stylu baroku kolonialnego Iglesia de Nuestra Señora de la Peña de Francia. Zabytek z końca XVII wieku podobno chroni piękne obrazy i rzeźby, jednak, jak to bywa w większości hiszpańskich kościołów, trafienie na otwarte drzwi graniczy z cudem.


Jeśli mieszkacie w Puerto warto choć raz odwiedzić Parque Taoro. Zbudowany na wzgórzu park prezentuje zupełnie niespotykaną odsłonę Wyspy. Pięknie zadbany (!) i nowy, położony pośród luksusowych willi, zalany biegającymi mieszkańcami i szykownymi mamami, pozwala poczuć się jak w "Desperate Housewives". Dodatkowo zapewnia cudowne widoki na całe miasto, nawet przy niezbyt dopisującej pogodzie

kościół anglikański z końca XIX wieku

Parque Taoro


W następnych odcinkach kolejne odsłony Teneryfy, a w swoim czasie także i La Gomery! :)

P.S. Przykro mi, że odwiedzacie i nic tu nie znajdujecie, teraz postaram się powoli nadrobić zaległości (mimo, że wielkimi krokami zbliża się sesja a na głowie licencjat)! Mogę usprawiedliwić się jedynie tym, że Erasmus w drugim semestrze nie daje mi odpocząć..
P.S.2 Część zdjęć dołączonych do niniejszego tekstu zawdzięczam Michałowi
XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz