niedziela, 30 września 2012

los chinos

No i zostałam sama..
Jako że wszyscy już mnie opuścili, a ostatnim z nich był Michał, zdecydowałam się poświęcić tego posta właśnie jemu oraz ważnej grupie sevillańskiej społeczności, a mianowicie Chińczykom.
Jak już pisałam Hiszpanie do najbardziej pracowitych narodów nie należą i czy się ma sklep czy knajpę siesta się należy a w weekendy to w ogóle pracować nie warto. Na szczęście, tak jak dla wielu innych społeczności, są Chińczycy, którzy siesty nie miewają, często zapewne dlatego, że nie rozumieją nawet słowa po hiszpańsku. Tzw. chińczyka (sklep) rozpoznać bardzo łatwo - śmierdzi, ceny rozpoczynają się od kilkudziesięciu centów, wygląda jak stadion dziesięciolecia wciśnięty między cztery ściany i, co najważniejsze, jest w nim wszystko. Od chleba i artykułów spożywczych, poprzez ciuchy, buty i inne tkaniny, po artykuły gospodarstwa domowego i roślinki.
O zaprezentowanie mnogości towarów poprosiłam studenta renomowanej warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej.



Oprócz rzeczy zbędnych można znaleźć też inne perełki takie jak na przykład maszynka do golenia psa bądź ubranie dla pralki.

Żarty żartami a jeśli chodzi o wskazówki praktyczne to absolutnie KAŻDY prawdziwy Chińczyk w Sevilli ma w swoim sklepie żółtego kota machającego łapką.
Pozdrowienia z Sevilli bez Michała, XOXO
P.S. Można już przyjeżdżać w odwiedziny ;)

2 komentarze:

  1. O proszę, chińczyki w Las Palmas są czyste, ogromne, nie mają części spożywczej, za to mają 3h siesty!! Ale asortyment podobny :D
    Na ulicach widuje się też sporo osób z Sahary i Mauretanii, babeczki są zaplątane w takie fajne wielkie chusty, kiedyś muszę fotkę strzelić.

    OdpowiedzUsuń
  2. ha! jak przyjedzieMY do ciebie na wiosnę to wrócę z takim kotkiem! zawsze o czyms takim marzyłam!

    OdpowiedzUsuń